Dawno nigdzie nie byliśmy, więc w końcu przyszedł czas na ruszenie zadów. :) Wybraliśmy się w znane już nam miejsce, park im. Rotmistrza Witolda Pileckiego, ale naszą podróż zaczęliśmy inaczej - Miś zajechał od drugiej strony parku, tej bardziej leśnej i w sumie wyszło nam to na dobre, bo było mnóstwo miejsca do zaparkowania auta - a też nie na jakimś odludziu, bo blisko były domki jednorodzinne i ogródki działkowe.
Za bardzo nie ma tu czego relacjonować, bo zrobiliśmy po prostu kółeczko - zaszliśmy do obiektu o nazwie Pomnik Walther Steinhof i wróciliśmy do samochodu inną drogą. Moje robienie zdjęć co dwa kroki mocno spowalniało tempo :), ale za to Niura mogła z upodobaniem buszować (i sikać :)) w liściach.
Ludzi było mało, spotkaliśmy kilka fajnych piesków, za to komary wciąż próbowały ciąć - na szczęście nie przebiły się przez długie spodnie i bluzy. Pogoda nie była najgorsza, chociaż słońce wyjrzało dopiero jak wracaliśmy do auta.
Łapcie fotki. :)
Zdjęcia wyszły ciekawe, coraz więcej liści, ale nadal słonecznie:-)
OdpowiedzUsuńOwadom chyba się pomyliło, zbyt ciepło, by spać...