Jak zapewne zauważyliście, nasza aktywność jest tutaj ostatnio mniejsza. Powodem są okropne upały, które są niebezpieczne i dla Niurki i również dla nas. W naszym mieszkaniu też jest bardzo ciepło i ogólnie ciężko wytrzymać i w domu i na zewnątrz... Chodzą wentylatory, żłopiemy zimną wodę, odświeżamy się zimnymi prysznicami, ale jest ciężko. Nawet Koprzyk i Marchewka nie mają siły brykać i siać zniszczenia...
Rano wychodzimy z Niurą na chwilę na pobliskie boisko szkolne, żeby się załatwiła i tyle. Na dłuższy spacer chodziliśmy wieczorem, ale było to możliwe dopiero po 21:00. Także tylko najbliższa okolica, chociaż staraliśmy się, żeby psica miała ten godzinny spacer.
Na szczęście na jutro zapowiadane jest ochłodzenie i całe szczęście! Już przed 19:00 zaczęło się zanosić na burzę, więc szybko wyszliśmy z Niurką na podwórko, gdzie jest dużo trawy i zieleni. Okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł, bo była masa ludzi z psami wszelkiego autoramentu.
Nic to, pieseł się wysiurał i akurat jak byliśmy już pod blokiem, zaczęło padać. Niura nie jest fanką takiej pogody, więc też dała nam do zrozumienia, że chce już wracać do domu.
...ale w ciągu tego krótkiego spaceru udało mi się zrobić kilka zdjęć. Chciałam zwrócić Waszą uwagę na pewien wiekowy, opuszczony obiekt na moim osiedlu, który intrygował mnie odkąd tu mieszkam - czyli od 30 lat. Dawno temu obiekt pełnił funkcję brodzika i fontanny (w lecie) oraz małego lodowiska (w zimie). Jakkolwiek by nie było, czasy świetności tego baseniku minęły chyba jakoś w latach 60, kiedy moja mama była jeszcze małą dziewczynką.
Niestety nie wiem za dużo o tym obiekcie... Byłam przekonana, że widziałam kiedyś stare zdjęcie, na którym w fontannie pluskała się grupka dzieciaków, ale nigdzie takiego nie znalazłam. Najwyraźniej pamięć i wyobraźnia zrobiły mi psikusa.
Jestem od dziś w krynicy w Górach, teraz leje strasznie, ale w miarę ciepło, zobaczymy, co dalej.
OdpowiedzUsuń