Spadło trochę śniegu, świeciło słońce, do tego lekki mróz - idealna pogoda na spacer. :)
Ostatnio nie dopisywało nam obojgu zdrowie ani fizyczne (grypsko...) ani psychiczne (nowy rok zaczęłam od konkretnego kryzysu, ale na szczęście obyło się bez szpitala - a u nas jak jedno się źle czuje, to drugie automatycznie też)... Ale dzisiaj, w końcu - i korzystając z tej fajnej pogody - udało nam się wybyć na nieco ponad godzinę do naszego pobliskiego parko-lasu.
Sporo osób korzystało z wolnego dnia i uroków pogody, więc poruszaliśmy się bocznymi ścieżkami (także dlatego, że Niura boi się dzieciaków na sankach, a tych było w parku mnóstwo). Na jednej ze ścieżek spotkaliśmy panią z pięknym psem rasy husky, który bardzo chciał się pobawić z naszą shibką... niestety, bez wzajemności. :) Niura lubi koty i ludzi, nie lubi za to psów. My lubimy koty i psy... :) Dlatego śmiejemy się, że to idealny pieseł dla nas.
No i tak sobie pochodziliśmy różnymi ścieżkami, aż zrobiło się późne popołudnie i słońce już szykowało się do zachodu. Ponieważ było coraz chłodniej, a i nasze gnuśne zadki trochę się zmęczyły wysiłkiem po długiej przerwie, stwierdziliśmy, że pora wracać do domu. :)
Spacer był świetny i dobrze nam wszystkim zrobił. Łapcie fotki! :)