piątek, 13 września 2024

13.09.2024 - deszczowo

 Fotorelacja z wypadu do parku i na pobliskie blokowisko. Krótkiego, bo złapał nas deszcz. :)





















środa, 11 września 2024

11.09.24 - idzie jesień!

 Idzie jesień! - dość banalne stwierdzenie, ale bardzo, naprawdę BARDZO cieszę się z tego faktu. :) 

Dawno nigdzie nie byliśmy, bo najpierw była fala upałów, a potem kiepsko się czułam... Aż tu dzisiaj trafiła się idealna pogoda, więc wybraliśmy się po raz kolejny do Lasu Łabędzkiego w Gliwicach. Tym razem mieliśmy konkretny cel...


Tak naprawdę jest to po prostu urokliwy głaz narzutowy, ale "kamień w kałuży" rozwalił nas na kawałki i stwierdziliśmy, że musimy tam dotrzeć. :)
No i... nie dotarliśmy. Gdy szliśmy wyznaczoną trasą poprzez leśne ścieżki, w pewnym momencie drogę przecięło nam ogrodzenie z drutu kolczastego, na którym wisiała tabliczka informująca, że ten teren to poligon Bumaru. W jednym miejscu ogrodzenie było przecięte i bez problemu można było się tam dostać. Ale chodzenie po poligonie, nawet jeśli aktualnie nie ma tam wojskowych, nie jest mądre ani bezpieczne, więc zawróciliśmy i poszliśmy w inną stronę. Miś znalazł inną, ciekawą miejscówkę w bliskiej okolicy i tam się udaliśmy. 

Komary niestety dokuczały, ale oboje mieliśmy długie spodnie, więc nie ucierpieliśmy szczególnie. Niura była zachwycona spacerem, węszyła i buszowała po wszystkich krzakach. :) Las zaczął już zmieniać kolor i zapach na jesienny, było wyjątkowo fajnie i przyjemnie. 

Tylko trochę gonił nas czas, bo było już po 17:00, a dni nie są już takie długie... No i trochę zmarzliśmy, co wydaje się niemożliwe, ale... tak. Miś żałował, że nie zabrał żadnej bluzy. 

Poszukiwaną przez nas miejscówką był cmentarz choleryczny. Po raz pierwszy - podobno - ciała ofiar epidemii chowano na tym terenie już w XVII wieku. Kolejne, "właściwe" pochówki to już XIX wiek (lata trzydzieste i pięćdziesiąte), kiedy na terenie Gliwic panowała epidemia cholery oraz tyfusu głodowego. Cmentarz nie przetrwał do naszych czasów - obecnie stoi tam tylko pamiątkowy krzyż, poprzedni betonowy pomnik został uszkodzony, a oryginalna niemiecka tablica skuta (chodzi oczywiście o czas tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej, kiedy na Śląsku niszczono wszystko, co tylko kojarzyło się z Niemcami). W jej miejscu zainstalowano nową, ale z błędną datą.  
Fascynują mnie takie miejsca i relikty przeszłości, skłaniają do refleksji (także tej najbanalniejszej, że jednak człowiek słabo zna nawet tę najbliższą okolicę i jej historię). 

Przeszliśmy jeszcze kawałek, wyszliśmy na teren ogródków działkowych i wróciliśmy do samochodu. Wcześniej był plan wstąpienia jeszcze gdzieś na kawę, ale ostatecznie stwierdziliśmy, że wracamy do domu, bo robiło się coraz chłodniej. 

Zrobiłam mnóstwo zdjęć, łapcie. :)